Przez te ostatnie dni czas jakby wolniej płynął, a my wspominaliśmy tych, którzy odeszli. Pamiętały też o nich kasiskie dzieci.
Wczoraj, tradycyjnie jak co roku, po mszy za wszystkich zmarłych mieszkańców Kasisi i kasiskich przyjaciół, domownicy przeszli w procesji na pobliski cmentarz. Leżą tu nie tylko dzieci (pochówki zaczęły się wraz z początkiem sierocińca, prawie sto lat temu), ale też wielu (nie tylko polskich) misjonarzy. Była wspólna modlitwa za bliskich nam zmarłych, każde z dzieci stanęło przy grobie Kasisjanina, który jest już po tamtej stronie, przypominając, że wszyscy nadal jesteśmy rodziną. Nad grobami Frania i Christophera dzieci zatrzymały się dłużej… Pamięć o chłopcach wciąż jest tak żywa w sercach dzieci.
W Zambii cmentarze nie są miejscami specjalnie odwiedzanymi. W przekonaniach Zambijczyków wciąż obecny jest strach przed chodzeniem na nie. W wioskach w buszu chowa się ludzi w miejscach, które później porasta wysoka trawa. Po pogrzebie nie wraca się w tamte miejsca, raczej omija się je szerokim łukiem. Jednak jakoś tak się utarło, że kasiski cmentarz postrzegany jest w całej Zambii jako dobre miejsce do czekania na zmartwychwstanie. Nas to nie dziwi, bo gdzie można mieć na nie więcej nadziei niż w miejscu, gdzie – jak w Kasisi – jest tyle życia?
Dzięki Wam na co dzień obserwujemy w Kasisi ten wielki cud – przywracacie ŻYCIE tym najmniejszym, którym odebrała je bieda, przemoc, osierocenie i smutek. Od kilku dni dzieje się on też w życiu Edwarda, Syndey’a i małego Jospeha. Chłopcy powoli zaczynają integrować się z domownikami, a my coraz częściej widzimy na ich twarzach uśmiech. Dziś tego czego najbardziej potrzebują, to przyjaciół gotowych ich wspierać i otaczać miłością.
My wiemy, że nas Was mogą liczyć zawsze!
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.