Mamy dla Was paczkę wiadomości gorących jak dzisiejsze wypieki dziewczynek z House of Mercy!
Dorothy ma się dużo lepiej. Z rozpoznaną infekcją wirusową (która nie miała na szczęście nic wspólnego z TYM wirusem) ostatecznie wylądowała w szpitalu, gdzie spędziła kilka dni. Lekarze już odłączyli ją od tlenu. Powoli dochodzi do siebie. Czekamy na wiadomość, kiedy będzie mogła wrócić do domu.
Mały Matthew prócz pokonywania wszystkich rówieśników w podwórkowych grach, w końcu pokonał też chorobę, z którą walczył od długich miesięcy. Z tego zwycięstwa naszego przedszkolaka cieszymy się najbardziej!
Cieszymy się też z uśmiechu Edmunda, bo to oznacza, że chwilowo wszystko u niego w porządku. Jak sytuacja się zmieni, to z pewnością jego protest usłyszy pół wioski, a może i pół świata. Gdyby przypadkiem dotarł do Was głośny jak wszystkie sześć silników Antonowa ryk, to wiedzcie, że to może być Edmund. I na przykład nie spodobał się mu kolor koszulki. Poza posiadaniem ponadprzeciętnej umiejętności sygnalizowania swojego niezadowolenia, jest oczywiście bardzo energicznym, pomysłowym i uśmiechniętym dzieckiem.
Na ostatnim zdjęciu Hiliaria. Siostra Mariola donosi, że urosła. Trudno się nie zgodzić. Dopiero co podglądaliśmy ją słodko śpiącą w beciku.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.