W ostatnich dniach życie do bólu postanowiło przypomnieć nam, że ma też trudniejszą stronę, i żebyśmy nie wiem, jak się napinali, mimo całej naszej miłości i czułości, jaką w Kasisi wkładamy – gdzie jest zdrowie, w tle przechadza się choroba, gdzie jest życie, tam zawsze za rogiem stoi śmierć. Jeszcze nie zdążyliśmy w pełni przyjąć do świadomości, że 2 dni temu odszedł od nas Emmanuel, gdy wczoraj przyszła kolejna zwalająca z nóg wiadomość: Nie żyje Gabriel.
Ostatnie 3 tygodnie były walką o jego życie. W tym wyrywaniu śmierci każdego kolejnego dnia, coraz silniej świecił promień nadziei, że się uda, że wyciągniemy chłopca z choroby głodowej. Niestety osłabiony organizm nie poradził sobie z niewydolnością nerek. Chłopiec odszedł otoczony MIŁOŚCIĄ i najlepszą troską.
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.