Tradycyjnie jak co roku 2.11 nasze dzieci po mszy za wszystkich zmarłych mieszkańców Kasisi i kasiskich przyjaciół przeszły w procesji na cmentarz (jest tuż obok, po drugiej stronie drogi na tyłach Domu).
W tym roku tak wiele straciliśmy… niespodziewanie odszedł Krzyś, niedługo po nim Dorotka. Nad ich grobami dzieci modliły się szczególnie długo, każde przyniosło gałązkę bugenwilli. I choć w sercu cały czas pozostaje wyrwa, to codziennie widzimy, jak ból związany z odejściem naszych dzieci wspólnie z Wami udaje nam się zamienić w dobro.
Siostra Mariola niedawno znowu odwiedziła chorych na onkologii. Dzieci dostały słodycze i zabawki. Rozmowy i wsparcia potrzebowali też ich rodzice. Siostrze udało się porozmawiać z każdym z nich. Byli bardzo wdzięczni i wzruszeni. Siostra odwiedziła też starszych pacjentów, których poznała wcześniej, gdy w szpitalu leżał Krzyś. Stan niektórych z nich bardzo się pogorszył, część potrzebowała leków i opatrunków. Dostarczyliśmy je następnego dnia.
„Dziękuję Bogu, że dzięki Krzysiowi mnie tu przyprowadził… Dziś, choć Krzysia już nie ma z nami, jeszcze bardziej doświadczam, że „miłość na śmierć nie umiera”– napisała nam siostra Mariola.
W Kasisi opiekujemy się dziećmi, które doznały ogromnych krzywd ze strony innych ludzi. Często trafiają do nas za sprawą matek, które w desperacji ratują swoje pociechy przed atakami osób, które wierzą w magiczne działanie albinoskich kości.
Utrata kończyny znacząco utrudnia codzienne funkcjonowanie, dlatego naszym celem jest zapewnienie im możliwości pełnego korzystania z życia. Chcemy to osiągnąć, zakładając takim dzieciom specjalistyczne protezy, które pozwolą im odzyskać sprawność i radość z każdego dnia.