Kokon miłości upleciony z ramion siostry Marioli. Nic więcej teraz nie trzeba. Powoli topnieją zakodowane w emocjach Mosesa odrzucenie, samotność i strach. Tak właśnie przywitał go ten świat, próbując udowodnić, że nie ma w nim dla niego miejsca.
Porzucony zaraz po porodzie daleko od domu, chłopiec przeszedł przez wszystko, czego żadne dziecko nigdy nie powinno doświadczać. Zamiast okalających go bezpieczeństwem ramion mamy, otaczała go szorstka trawa rosnąca przy rzece w buszu. Na szczęście ktoś się zorientował, że coś jest nie tak, gdy matka Mosesa wróciła sama do wioski. Rozpoczęły się poszukiwania. Udało się. Chłopiec od razu trafił do szpitala, a stamtąd do Kasisi. Tu, w DOMU, czekamy na KAŻDE dziecko i robimy wszystko, by uwierzyło, że na tym świecie jest mnóstwo osób gotowych je przytulić (choćby na odległość) i pokazać jak bardzo im na nim zależy.
Jeszcze chwila w ramionach siostry i twarz naszego maleństwa zaczyna promienieć. Jakby próbował nam powiedzieć, że od urodzenia właśnie na to czekał. My wiemy, że od teraz będzie inaczej, że staniemy na głowie, by nigdy więcej nie czuł się tak, jak po przyjściu na ten świat. A może ktoś z Was ma dziś wolne, otwarte ramiona, by wziąć w nie małego Mosesa i ruszyć z nim nową, lepszą drogę? Coś nam się wydaje, że będzie niezwykła. W końcu nie bez powodu dostał imię Mojżesz.
Metalowe łóżeczka, wysłużone już do granic możliwości materace – utuliły w nocy już całe pokolenia Kasisjan, ale teraz błagają o wymianę.
Marzymy, by sypialnie bejbików zaczęły przypominać prawdziwie domowe, bezpieczne otoczenie, które kojarzy się z ciepłem – czy pomożecie nam w realizacji tego marzenia?