Wracam do Kasisi regularnie od 11, może już 12 lat. Przyjeżdżam w zimie i w lecie. Dzień Dziecka spędziłem tu 2, może 3 razy. Wiem bardzo dobrze, że święto dzieci przypada w Kasisi nie tylko 1 czerwca. Obchodzi się je tu codziennie.
Pokręcone choć krótkie życiorysy naszych podopiecznych nie są powodem do radości. Większość ciężko unieść byłoby nawet nam, dorosłym. W Kasisi się ich nie nosi. W Kasisi pisze się je od początku.
Tak było z Frankiem, który lata temu prawie wyleciał z Kasisi, kiedy siostra Mariola dowiedziała się, że chowa przed nią swoje leki, zamiast je przyjmować. Usłyszał od niej, że w Kasisi się żyje, nie umiera.
Moses miał dość wszystkiego. Anemia sierpowata z pełnego energii dziecka, zrobiła z niego głęboko niepełnosprawnego ruchowo młodzieńca. Dostaje tu wszystko, czego potrzebuje. Jedyne, czego oczekują od niego siostry, to przyjąć ich miłość i potrafić cieszyć się z najmniejszego nawet sukcesu.
Wyjeżdżam z Kasisi z obawą, że długo nie zobaczę tylu uśmiechniętych twarz naraz. Dziękuję Wam, że pomagacie siostrom tworzyć dla tych cudownych dzieciaków bezpieczną przestrzeń. Nie mamy śmiałości prosić Was o wiele, ale prosimy, byście regularnie dawali choć odrobinę, bo ta odrobina ma ogromne znaczenie w życiu tych niezwykłych dzieci, które pragną tylko szansy na szczęśliwe i bezpieczne dzieciństwo.
Zostań opiekunem małego szczęścia!!!