Powrót stulecia! Po dwóch latach Kumbukani wraca do Kasisi! Witaj w domu Kumbukani!
Ojciec Jakub, proboszcz z Kasisi widział już dużo. To, co przydarzyło mu się kilka dni temu, zapamięta jednak na długo. Zacznijmy od tego, że jezuicka parafia w Kasisi to nie tylko kościół i plebania, to dziesiątki wiosek i osad w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Księża starają się dojeżdżać do każdej choć raz na kilka tygodni. Wizyta w takich miejscach jest więc dla mieszkańców wielkim wydarzeniem, okazją nie tylko do przyjęcia sakramentów, ale wspólnego świętowania z wyjątkowym gościem. W ramach wdzięczności księża dostają kukurydzę, mąkę, ryż, czasem kurę, orzechy lub banany. Wracając do parafii, ojciec Jakub wszystko zostawia w naszym domu, dla dzieci. Tego dnia przyjechał jednak zupełnie z inną niespodzianką.
Podczas wizyty w okolicy Chongwe, dwadzieścia parę kilometrów od misji w Kasisi, na ojca Jakuba prócz całej wioski parafian czekał również kilkunastoletni chłopak. Kiedy ksiądz zabierał się już w drogę powrotną, wskoczył mu do samochodu i zapowiedział, że wysiądzie dopiero w Kasisi. Nie było dyskusji, że rodzice nie wiedzą ani kim jest ani o co mu chodzi. Ksiądz miał jechać i już. W Kasisi okazało się, że to Kubukani, który prawie dwa lata temu wrócił z naszego domu do rodziny. Rodzice chłopaka, choć początkowo bardzo starali się o to, by znów móc się nim opiekować, z czasem o dziecku zupełnie zapomnieli i wrócili do starych mało odpowiedzialnych nawyków. Kumbukani nie chodził do szkoły, błąkał się po ulicach, jadał u sąsiadów. Miał tego dość. Chciał do Kasisi. Do domu!
Wyobraźcie sobie teraz, jak zareagowały siostry. Radość ze spotkania szybko przykrył strach przed tym, że zaraz ktoś zarzuci proboszczowi porwanie, będą go szukać, a do Kasisi w miejsce domu przyjaznego dzieciom, przyklei się łatka zorganizowanej grupy przestępczej. Odesłaliśmy więc chłopaka do rodziny i czym prędzej skontaktowaliśmy się z opieką społeczną w Chongwe. Pracownicy socjalni kilkukrotnie odwiedzili dom rodzinny Kumbukaniego, by mieć pełny ogląd sprawy i potwierdzić, że chłopakowi dzieje się krzywda i pomoc Kasisi jest naprawdę potrzebna. Bez skutku. Rodziców nie zastali. Dzielny Kumbukani, widząc jak długo mielą urzędowe tryby, wziął w końcu sprawę w swoje ręce. Wpadł do biura pomocy społecznej, powiedział, że nie jest meblem, który można wciąż przestawiać, że jego rodzice od dawna traktują go per noga i nie ruszy się z biura, dopóki ktoś nie odwiezie go do Kasisi, bo tam jest jego dom.
Opieka społeczna zdecydowała, że stanie się to, o co prosi. Kubukani jest z nami w Kasisi. Tu jest jego miejsce. Tu ma swój kąt. Znów będzie chodził do szkoły, a Wy znów dzielnym młodzieńcem możecie zaopiekować się dzięki naszemu projektowi Adopcji z Sercem. Bo kto jak nie Wy i Kasisi lepiej dmuchnie w jego żagle życia?!
Wyobraź sobie, że każdego dnia w Twoim domu prąd jest dostępny tylko przez 2 godziny. I nigdy nie wiesz, o której godzinie się pojawi i kiedy zniknie. Nie możesz zagotować wody, włączyć pralki czy naładować telefonu. Po zmierzchu toniesz w ciemnościach we własnym mieszkaniu. A teraz wyobraź sobie, że w takich warunkach żyje 250 dzieci w Kasisi, które potrzebują nie tylko ciepła rodzinnego, ale też zwykłego, codziennego bezpieczeństwa. Zambia nie ma prądu, bo zmienia się klimat. Deszcze nie padają mimo, że już dawno powinny zacząć. Większość elektrowni to turbiny wodne, ale zbiorniki świecą pustkami. Dla nas to codzienna walka z ograniczeniami, które nie powinny być dotyczyć żadnego dziecka.