Chłopiec trafił do Kasisi tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Mając niecałe dwa miesiące.
Mama Jamesa zostawiła go w szpitalu. Poprosiła kogoś, by popilnował na chwilę chłopca, bo ona musi wejść na oddział i odwiedzić swoich bliskich chorych. Nigdy po chłopca nie wróciła. Zostawiła jedynie kartkę z danymi dziecka. Nikt go nie szuka, nikt go do tej pory nie odwiedził.
Metalowe łóżeczka, wysłużone już do granic możliwości materace – utuliły w nocy już całe pokolenia Kasisjan, ale teraz błagają o wymianę.
Marzymy, by sypialnie bejbików zaczęły przypominać prawdziwie domowe, bezpieczne otoczenie, które kojarzy się z ciepłem – czy pomożecie nam w realizacji tego marzenia?